Propozycja ćwiczeń rozwijających kompetencje społeczno – emocjonalne
3 – 4 latki
Wtorek 28.04.2020 r.
Ćwiczenie 1
„Buźki” – próba nazwania lub wskazania przez dziecko, co może oznaczać emocja
przedstawiona na każdej z buzi (przedstawione emocje buźki: radość, smutek, złość, strach).
5-6 latki
Wtorek 28.04.2020r.
Ćwiczenie 1
Rozmowa z dzieckiem na temat uczuć i emocji, które mamy w sobie w zależności od różnych
sytuacji.
Co to są uczucia?, Gdzie rodzą się uczucia?
Proponuję zacząć od…
Emocje to coś co rodzi się w naszym sercu, poprzez różne sytuacje i okoliczności, których
jesteśmy uczestnikami- ich źródłem jest wszystko co nas otacza.
Emocje nie są dobre ani złe. Nie podlegają ocenie, dlatego też każdy ma prawo czuć się
szczęśliwy jaki i zły. Najważniejsze jest to co robimy z tymi emocjami czy i w jaki sposób
pokarzemy nasze emocje innym.
Ćwiczenie 2
Zabawa „Dokończ zdanie”
– Jestem zły/zła gdy …
– Cieszę się gdy…
– Jestem smutny/smutna gdy…
– Jestem zdziwiony/zdziwiona gdy…
Po zabawie z dzieckiem, proponuję aby dziecko namalowało na kartce papieru siebie jak się
czuję w chwili obecnej.
Środa 29.04.2020 r.
3-4 latki
Ćwiczenie 1
Zabawa „ Głowa, ramiona…”
Proszę wraz z dzieckiem wysłuchać piosenki. Następnie dziecko próbuje śpiewać słowa piosenki i stara się pokazywać nazywane w piosence części ciała.
Zachęcam aby w zabawie wzięli udział wszyscy domownicy.
Życzę udanej zabawy 🙂
W załączeniu link do piosenki
https://www.youtube.com/watch?v=30BVfTvlsrE
Czwartek 30.04.2020 r. 5-6 latki
Ćwiczenie 1
Zabawa dydaktyczna – odzwierciedlenie uczuć poprzez figury geometryczne.
Każda figura ma przypisaną konkretną emocję np. pomarańczowe koło – radość, czerwony
trójkąt – złość, niebieski prostokąt – smutek, zielony kwadrat – strach.
Następnie prosimy dziecko aby wskazało jak się czuje gdy:
– rodzice cię chwalą,
– ktoś sprawi ci przykrość,
– jesteś głodny,
– dostajesz prezent,
– ktoś przyłapie cię na kłamstwie,
– boli cię brzuch,
– boisz się dużego psa,
– teraz
Na koniec zachęcam do rozmowy z dzieckiem dotyczącą podanych odpowiedzi przez dziecko.
Ćwiczenie 2
Zachęcam do przeczytania dziecku wiersza Jana Brzechwy pt. „Psie smutki” oraz omówienie
treści z dzieckiem. Na koniec proponuję aby dziecko wykonało rysunek do wiersza
„Psie smutki”
Na brzegu błękitnej rzeczki
Mieszkają małe smuteczki.
Ten pierwszy jest z tego powodu,
Że nie wolno wchodzić do ogrodu.
Drugi – że woda nie chce być sucha.
Trzeci – że mucha wleciała do ucha.
A jeszcze, że kot musi drapać,
Że kura nie daje się złapać.
Ze nie można gryźć w nogę sąsiada
I że z nieba kiełbasa nie spada.
A ostatni smuteczek jest o to,
Ze człowiek jedzie, a pies musi biec piechota.
Lecz wystarczy pieskowi dać mleczko
I już nie ma smuteczków nad rzeczką.
Wtorek 05.05.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Zachęcam do przeczytania dziecku wiersza D. Gellner pt. „Zły humorek”
„Zły humorek”
Jestem dzisiaj zła jak osa!
Złość mam w oczach i we włosach!
Złość wyłazi mi uszami
I rozmawiać nie chcę z wami!
A dlaczego?
Nie wiem sama
Nie wie tata, nie wie mama…
Tupię nogą, drzwiami trzaskam
I pod włos kocura głaskam.
Jak tupnęłam lewą nogą,
Nadepnęłam psu na ogon.
Nawet go nie przeprosiłam
Taka zła okropnie byłam.
Mysz wyjrzała z mysiej nory:
Co to znowu za humory?
Zawołałam: – Moja sprawa!
Jesteś chyba zbyt ciekawa.
Potrąciłam stół i krzesło,
co mam zrobić, by mi przeszło?!
Wyszłam z domu na podwórze,
Wpakowałam się w kałużę.
Widać, że mi złość nie służy,
Skoro wpadłam do kałuży.
Siedzę w błocie, patrzę wkoło,
Wcale nie jest mi wesoło…
Nagle co to?
Ktoś przystaje
Patrzcie! Rękę mi podaje!
To ktoś mały, tam ktoś duży –
Wyciągają mnie z kałuży.
Przyszedł pies i siadł koło mnie
Kocur się przytulił do mnie,
Mysz podała mi chusteczkę:
Pobrudziłaś się troszeczkę!
Widzę, że się pobrudziłam,
Ale za to złość zgubiłam
Pewnie w błocie gdzieś została.
Nie będę jej szukała!
Na koniec proszę porozmawiać z dzieckiem o treści wiersza: O czym opowiadał? Co mu się
najbardziej podobało? O jakim uczuciu jest mowa?
Gr. II (5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Nazywamy swoje uczucia – dzieci oglądają ilustracje przedstawiające uczucia np. radość,
smutek, strach, gniew, zdziwienie. Następnie opisują co czują postacie na rysunkach.
Co takiego się wydarzyło, że dana osoba na obrazku właśnie to odczuwa. Można odwołać się do
doświadczeń dziecka np. kiedy ty jesteś szczęśliwy itp.
w załączeniu karty pracy
Ćwiczenie 2
W poniższym zadaniu dzieci muszą połączyć twarze z pasującymi do nich emotikonami.
Środa 06.05.2020 r.
Gr. I 3-4 latki
Ćwiczenie 1
Masaż dziecięcy to forma ćwiczeń relacyjnych, technika masażu delikatnego głaskania dziecka, gdzie najważniejszy jest kontakt rodzica z dzieckiem. O tego rodzaju masażu mówi się obrazowo jako o „sercu na dłoni”.
Masażyk (w parach: rodzic – dziecko ) na plecach na poprawę nastroju.
Przyszła myszka do braciszka. (opuszkami palców na plecach dziecka wykonujemy posuwiste i delikatne ruchy)
Tu zajrzała, tam wskoczyła,(lekko łaskoczemy dziecko za jednym uchem, następnie za drugim)
A na koniec tu się skryła. (wsuwamy palec za kołnierzyk)
Płynie, wije się rzeczka (rysujemy na plecach dziecka falistą linię)
Jak błyszcząca wstążeczka. (delikatnie drapiemy je po plecach)
Tu się srebrzy, tam ginie, (wsuwamy palce za kołnierzyk)
A tam znowu wypłynie. (przenosimy dłoń pod pachę i szybko wyjmujemy)
Wspinał się pajączek po rynnie. (wędrujemy palcami od dołu ku górze po plecach dziecka)
Spadł wielki deszcz i zmył pajączka(rozkładamy na plecach płasko obie dłonie i szybko przesuwamy je w dół)
Zaświeciło słoneczko, (masujemy plecy ruchem okrężny)
Wysuszyło pajączka, rynnę i… (masujemy tak długo, aż poczujemy ciepło)
Wspinał się pajączek po rynnie… (zaczynamy od początku.)
Życzę udanej zabawy 🙂
Czwartek 07.05.2020 r.
Gr. II (5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Czytamy bajkę! „O lisku urwisku” S. Żbikowski
Jak przy pomocy bajki możesz rozmawiać z dzieckiem o emocjach?
1. Przeczytaj swojemu dziecku bajkę, a następnie porozmawiaj o niej.
2. Obserwuj i pytaj jakie uczucia budzi w nim lub w niej opowiedziana historia.
3. Akceptuj wszystkie pojawiające się emocje Twojego dziecka. Bajki są nie tylko źródłem
radości, ale mogą być również pomocne w oswajaniu lęków lub nauce zdrowego sposobu
wyrażania złości. Nie bój się negatywnych uczuć dziecka – każdy je przeżywa, ważne, aby
umieć sobie z nimi radzić.
4. Nie zostawiaj swojego dziecka samego z trudnymi emocjami – ważny jest wspólny czas,
rozmowa o przeżywanych emocjach.
O lisku Urwisku
Dawno, dawno, temu, a może całkiem niedawno, daleko, daleko stąd, a może całkiem blisko. W wielkim, ciemnym lesie, a może w całkiem małym lasku, mieszkał sobie mały lisek z rodzicami. Mały lisek miał na imię Urwisek. Lisek Urwisek, wołały na niego wszystkie małe zwierzątka. Lisek Urwisek wołały dorosłe zwierzęta. Lisek Urwisek, wołali do niego rodzice. Urwisek chodził do przedszkola. Bardzo je lubił, gdyż w przedszkolu, można było się fajnie bawić z innymi zwierzątkami, a zabawę Urwisek lubił najbardziej. W przedszkolu miał wielu przyjaciół, z którymi chętnie spędzał czas. Byli to Myszka, Króliczek, Wilczek i Niedźwiadek. Czasem ich zabawy przestawały jednak być zabawne, a robiły się niebezpieczne. W takich sytuacjach do akcji wkraczała Pani Przedszkolanka Wiewióreczka. Z reguły wszystkie zwierzątka szybko się uspokajały i przerywały niebezpieczną zabawę. Jedynie Lisek Urwisek miał z tym problem. Czasem zdarzało mu się, że w takich sytuacjach, gdy Pani przerywała mu najlepszą zabawę, wpadał w złość, nad którą nie potrafił zapanować. W złości robił bardzo nieprzyjemne rzeczy. Mówił Pani Wiewióreczce brzydkie wyrazy, bił i nawet rzucał różnymi przedmiotami. W końcu Pani Wiewióreczka nie wytrzymała i wezwała rodziców Urwiska. Powiedziała im o wszystkim i poprosiła, żeby pomogli jej w tej sytuacji. Rodzice Liska bardzo się zmartwili tą sytuacją. Tego wieczoru porozmawiali z Urwiskiem bardzo poważnie. Wytłumaczyli mu jak należy się zachowywać, a jak nie, dali mu do zrozumienia, jak jest im przykro, z powodu jego nieodpowiedniego zachowania w przedszkolu. W końcu powiedzieli, że pomimo tych wybryków, kochają go bardzo i martwią się o niego. Tej nocy Lisek Urwisek nie mógł zasnąć. Wciąż rozmyślał o tym, jak bardzo smutni byli jego rodzice. Nie chciał aby się smucili, ale nie potrafił znaleźć rozwiązania z tej trudnej dla niego sytuacji. W końcu zasnął, jednak przyśnił mu się dziwny sen. Śniło mu się dziwne zwierze, które skakało po polanie. Nigdy w życiu nie widział takiego zwierzęcia i nie miał pojęcia skąd takie zwierzę wkradło się do jego snu. Tak naprawdę zwierzęciem tym był kangur, o którym kiedyś babcia czytała Liskowi książeczkę. Kangur skikał sobie, aż dotarł do sporego drzewa. W jego cieniu spotkał swojego młodszego kolegę, któremu często dokuczał. Zatrzymał się na jego widok. Na jego lewym ramieniu pojawił się mały kangurek z rogami i szpiczastym ogonem i zaczął mu szeptać do ucha: „zrób mu jakiegoś psikusa”. Jednak na prawym ramieniu kangura pojawił się drugi ubrany na biało i z białymi skrzydełkami. Ten również zaczął mu szeptać do ucha: „wiesz, że to nie ładnie robić psikusy innym, zwłaszcza młodszym i słabszym od ciebie.” Przez chwilę obydwie zjawy szeptały kangurowi do uszu, a potem zniknęły. Wtedy kangur podszedł do swojego młodszego kolegi i bez najmniejszego uprzedzenia wepchnął go w pokrzywy. Biedny mały kangurek, poparzył się cały pokrzywami. Wszędzie miał piekące bąble i wszystko go swędziało. Tym czasem starszy kangurek poskikał przed siebie. W pewnym momencie zrobił duży skok i wylądował w błotnistej kałuży. Jak się jednak okazało, nie była to zwykła błotnista kałuża. To raczej było grzęzawisko. Jego nogi ugrzęzły w błocie i nie mógł ich oswobodzić. Im bardziej się szamotał, aby się uwolnić, tym głębiej się zanurzał. W końcu błoto sięgało mu już do piersi. Zaczął więc krzyczeć o pomoc. Chwilę później pojawił się jego młodszy kolega, z piekącymi krostami. Gdy zobaczył co się dzieje, bez najmniejszego zawahania chwycił wielką gałąź i podał ją swemu koledze. Tamten złapał się jej mocno i krok za krokiem, bardzo powoli wyszedł z grzęzawiska. Dopiero teraz zobaczył, kto mu pomógł. Zrobiło mu się bardzo głupio. Zawstydził się, a następnie gorąco podziękował młodszemu kangurkowi za uratowanie życia. Przeprosił także, za to, że był dla niego niemiły. I od tej pory postanowił zawsze być koleżeńskim w stosunku do innych, a zwłaszcza tych, którzy są od niego młodsi i słabsi. Wtedy sen się skończył, a Lisek Urwisek obudził się. Dotychczas nigdy nie zdarzyło się, aby pamiętał jakikolwiek sen, a ten zapamiętał i to z najdrobniejszymi szczegółami. Zastanawiał się, co ten sen mógł dla niego znaczyć. Czy był on taki ważny, że go zapamiętał? I wtedy Lisek postanowił, że on także zrobi dzisiaj w przedszkolu psikusa. Ale nie takiego jak zwykle, że zabrał koledze krzesełko, gdy ten próbował usiąść i kolega się wywrócił, czy też ten gdy wypił kompot koleżance. Nie tym razem miał to być psikus nad psikusy. Kiedy rodzice odprowadzali Urwiska do przedszkola, zauważyli, ze ma on jakąś dziwną minę, jakby planował coś dziwnego, jednak nie wnikali o co chodzi. W końcu Urwisek dotarł do przedszkola i zaczął realizować swój plan. Kiedy Pani Wiewióreczka powiedziała: „Odkładamy zabawki i idziemy myć rączki”. Lisek Urwisek jako pierwszy odłożył wszystko na miejsce i pobiegł do łazienki. Kiedy Pani powiedziała: „Pora na obiad”. Urwisek jako pierwszy czekał w kolejce, aby stanąć w parach w drodze na stołówkę. Kiedy Pani Wiewióreczka powiedziała: „Odkładamy zabawki na miejsce i siadamy do stoliczków. Teraz jest pora na rysowanie”. Kto jako pierwszy zrobił to o co poprosiła? Oczywiście – Lisek Urwisek. Pani wiewióreczka nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przecierała je i przecierała, aż w końcu zawołała Panią Sprzątaczkę i zapytała: „Czy Pani widzi to samo co ja?” „Tak. Chociaż, ciężko w to uwierzyć” – powiedziała Pani Sprzątaczka. Pani wiewióreczka przekręcała głowę to w prawo, to w lewo i bez ustanku przyglądała się Liskowi. W końcu w myślach stwierdziła: „Uszy szpiczaste i zakończone białymi sterczącymi włoskami, zupełnie jak u Urwiska. Ogon też jakby ten sam. Nosek bardzo podobny. Chyba jednak nikt nam go nie podmienił. Jednak dlaczego zamiast jak Lisek Urwisek, zachowuje się jak Lisek Grzeczniuszek?” Od tej pory zachowanie Liska zmieniło się, a w całym lesie znany jest jako Lisek Grzeczniuszek i jest z tego powodu bardzo zadowolony.
Wtorek 12.05.2020 r.
Gr. I 3-4 latki
Ćwiczenie 1
Zabawa Lusterka
Proszę dać dziecku małe lusterko lub stanąć z nim przed lustrem (można razem z dzieckiem wykonywać polecenia 🙂 Chwilę może się dowolnie nim bawić, a następnie Rodzic mówi: Pokaż, jak wygląda twoja buzia, gdy jest radosna. Obejrzyjcie się w lusterkach. A jak wygląda, gdy się złościsz? A gdy czegoś się boisz , jakie macie miny? A kiedy jesteś smutny? Na koniec proszę razem z dzieckiem zrobić radosne miny i sprawdzić w lusterkach, czy dobrze wykonało zadanie.
Podsumowanie: Nauczenie się rozpoznawania i nazywania tego, co czujemy, jest ważne. Każde uczucie jest dobre. Są uczucia łatwiejsze, przyjemniejsze, a także takie, które są mniej przyjemne.
Wtorek 12.05.2020 r.
Gr. II 5-6 latki
Ćwiczenie 1
„Kostka uczuć” – zabawa dydaktyczna.
Dzieci w raz z rodzicami bądź rodzeństwem rzucają do siebie kostką, osoba, która ja otrzyma ,stara się nazwać konkretną buzię, która jej wypadła po rzucie, a następnie pokazuje tą emocję mimika twarzy.
Życzę udanej zabawy 🙂
Poniżej kostka uczuć do druku
Środa 13.05.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
„Rozpoznawanie emocji”
W jakim nastroju są dzieci? Pod każdym portretem dziecka umieść wyciętą buzię z
odpowiednim wyrazem twarzy. Spróbujcie wraz z dziećmi nazwać te emocje.
Poniżej karta pracy
Wtorek 19.05.2020r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Osłuchanie się z wierszem D. Jasicy pt. „Jak się zmieniam”
Zachęcam do ilustrowania minek twarzy.
W ciągu dnia miewam różne humory:
Inna jest mina wesoła,
inna, gdy jestem chora.
Gdy się boje krzyczę – Ooo!
Gdy zjadam cytrynę,
To mam kwaśną minę.
Gdy jestem zły,
Moja mina przypomina pysk rekina.
lub
SMUTNO MI, GDY JESTEM W DOMU SAM.
CIESZĘ SIĘ, GDY MAMĘ OBOK MAM.
DZIWI MNIE, GDY W ŁAZIENCE MYDŁA BRAK.
ZŁOŚCI MNIE, GDY WSZYSTKO JEST NIE TAK.
Gr. II (5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Zabawa wprowadzająca Jak się czuję i dlaczego?
Krótka rozmowa z dzieckiem.
Dwa latawce.
Dziecko siedzi i uważnie słucha a Rodzic mówi:
Były sobie dwa latawce. Jeden wesoły i miły, a drugi złośliwy i nieprzyjemny. Ten pierwszy zawsze chciał się bawić, a drugi robił tylko psikusy. Pewnego dnia złośliwy latawiec tak szybko przeleciał obok małej wiewiórki, że straciła równowagę i spadła z gałęzi. Wesoły latawiec dowiedział się, co zrobił jego kolega. Oj, chociaż był miły, bardzo się zdenerwował. Przeleciał z dużą prędkością koło złośliwego latawca, złapał go za długi ogon i zaciągnął do małej wiewiórki. Jeszcze siedziała pod drzewem i płakała. Latawiec, który nigdy nie myślał, że może komuś zrobić krzywdę, teraz bardzo się zawstydził. Przeprosił wiewióreczkę i poprosił, żeby złapała go za ogon, a on doleci z nią do jej dziupli na drzewie. I tak zrobili. Od tej pory oba latawce bawiły się zgodnie. Oba były wesołe i miłe, a ten który wcześniej był złośliwy, teraz bardzo uważał, żeby jego zabawy nie sprawiły komuś przykrości. Rodzic pyta dziecko: Jakie na początku były latawce? Jakie wydarzenie sprawiło, że złośliwy latawiec zrozumiał, że źle postępuje? Kto mu pomógł to zrozumieć? Dlaczego należy reagować, gdy komuś dzieje się krzywda? W jaki sposób wy możecie reagować, gdy widzicie, że komuś dzieje się coś złego?
Zachęcam do narysowania ilustracji związanej z opowiadaniem.
Środa 20.05.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Masażyk (w parach: rodzic – dziecko ) na plecach na poprawę nastroju.
Leci listek, leci przez świat [wędrujemy opuszkami palców dwa razy]
Gdzieś tam na ziemię cicho spadł. [lekko naciskamy je w jednym miejscu]
Leci drugi, leci trzeci, [szybko, z wyczuciem stukamy wszystkimi palcami]
Biegną zbierać listki dzieci. [jak wyżej]
No, a potem wszystkie liście [głaszczemy dziecko po plecach]
Układają w piękne kiście. [jak wyżej]
Czwartek 21.05.2020 r.
Gr. II (5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Jesienny smuteczek Wojtka.
Rodzic mówi: Opowiem ci dziś o pewnym chłopcu, słuchaj uważnie. Wojtek, jak co rano, wybierał się do przedszkola. Wstał z łóżka i spojrzał przez okno, ale było jeszcze ciemno. Niestety mama wołała już na śniadanie, ale jakoś nie chciało mu się jeść. Droga do przedszkola też okazała się trudna, bo padał deszcz i nawet parasol i kalosze nie ochroniły go przed zmoknięciem. Przyszedł więc do przedszkola w niezbyt miłym nastroju. Zabawy z dziećmi nie cieszyły go tak jak zwykle i na nic nie miał ochoty. I wtedy podeszła do niego pani Ola, jego ulubiona pani w przedszkolu. I zapytała: – Coś się stało, Wojtusiu? Jak się dzisiaj czujesz? I Wojtek opowiedział pani Oli, jak wstał rano i było ciemno, a potem nie zjadł śniadania, bo nie miał apetytu, a jeszcze później zmoczył go deszcz, a teraz też nie jest tak fajnie jak zwykle. Wtedy pani Ola powiedziała: – Teraz rozumiem, dopadł cię, Wojtku, jesienny smuteczek. Chłopiec zrobił zdziwioną minę, a pani dodała: – Kiedy przychodzi jesień, to dni stają się krótsze, rano jest dłużej ciemno, częściej pada deszcz i wiele osób jest smutnych. Przecież wszyscy wolimy, gdy na świecie jest jasno i kolorowo. Wojtek zapytał: – To co z tym można zrobić? – Można samemu postarać się o kolory – od powiedziała pani Ola – na przykład ubierać się kolorowo, na śniadanie zjeść mandarynkę lub napić się pomarańczowego soku, planować sobie wesołe zabawy z kolegami, dużo się ruszać, bo sport to zdrowie, no i warto też do kogoś się przytulić. Wojtek uśmiechnął się zadowolony i powiedział: – Biegnę pobawić się z chłopakami, a potem na podwórku urządzimy sobie wyścigi. – Świetny pomysł – powiedziała pani Ola.
Proszę porozmawiać z dzieckiem o treści opowiadania, zadać dziecku pytania : Jakie
sposoby na zaradzenie jesiennym smutkom podała Wojtkowi pani Ola? Jak wy radzicie sobie ze
smutkiem?
Wtorek 26.05.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Lodowe emocje
Zajęć z emocjami nigdy nie za wiele! Lody natomiast pasują do panującej obecnie pogody, która
nas otacza!
Przygotowałam dwie karty pracy:
1.Połącz w pary lody z takimi samymi emocjami.
2.Dopasuj reakcje do obrazków.
Gr. II (5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Koła emocji
Odnośnie kół i emocji wspomnę o teorii emocji Plutchika, który zaproponował istnienie ośmiu
podstawowych emocji będących genezą wszystkich innych emocji: radość, złość, strach, wstręt,
smutek, zaskoczenie, zaciekawienie i akceptację.
Zastanów się i narysuj kiedy czujesz wymienione emocje.
Karty pracy w załącznikach:
Środa 27.05.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Dzisiaj czuję się
Na sylwetce ludzika LEGO przyklej odpowiedni obrazek przedstawiający emocję-jak się dziś
czujesz, następnie pokoloruj ludzika według własnego pomysłu
W załączeniu karty pracy:
Załącznik nr 6
Załącznik nr 7
Czwartek 28.05.2020 r.
Gr. II (5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Przyjemne i nieprzyjemne emocje
Uważam, że nierozsądnie jest dzielić z dziećmi emocje na złe i dobre, bo każda z nich jest w jakiś sposób przydatna i często adekwatna, tak więc, kolejną propozycją zabawy jest podział znanych im emocji na takie, których odczuwanie jest przyjemne i nieprzyjemne. Jakie emocje kryją się pod emotikonami ? Zieloną kredką otocz emocje, których odczuwanie jest dla ciebie przyjemne, a czerwoną-nieprzyjemne.
Karta pracy w załączniku:
Ćwiczenie 2
Mapa emocji
Proszę w raz z dzieckiem na dużym arkuszu papieru odrysować postać dziecka lub narysować sylwetkę na brystolu. Wręczamy dziecku zestaw obrazków z emocjami lub ustalamy, że każda z kredek oznacza inną emocję. Prosimy dzieci, żeby na sylwetce zaznaczyły – naklejając obrazek lub kolorując – gdzie najmocniej czują daną emocję. Życzę udanej zabawy i zachęcam do rozmowy z dzieckiem dotyczącą wykonanej pracy.
Wtorek 02.06.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Dopasuj odpowiednie emocje do cieni.
Rysuj po śladzie i pokoloruj obrazek.
załącznik 1
Gr. I I(5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Zachęcam do zapoznania się z bajką. Następnie proszę aby dziecko wykonało rysunek do bajki według własnego pomysłu i wyobraźni.
Gdzie mieszka radość
Część I.
Uśmiechnięte słońce, tańczące chmurki, kolorowe motyle, wiewiórka na drzewie, krecik, myszka, stokrotki i duży tulipan – wyliczał Bączek, oglądając wystawę obrazków w salonie.
Siedzi tu od samego rana i wciąż podziwia to, co wczoraj narysowała Kasia. Pan Paweł, tata dziewczynki, zaproponował, by powiesić rysunki na ścianie. Dzięki temu powstała wspaniała
wystawa zatytułowana: RADOŚĆ. – Też bym chciał tak rysować – stwierdziłem i pobiegłem na drugi koniec pokoju. Tu wisiał
największy obraz, który podobał mi się najbardziej. Wiesz dlaczego? Bo była na nim cała nasza
rodzina, czyli nie tylko Kasia z rodzicami, ale też Bączek i ja. Wszyscy uśmiechnięci i szczęśliwi.
– Po czym poznać, że ktoś jest szczęśliwy? – przerwał moją zadumę Bączek.
– Myślę, że ten, kto jest szczęśliwy, jest też radosny. Taki, jak każdy z nas na tym rysunku – odpowiedziałem.
– A skąd bierze się radość? – dopytywał Bączek.
– Hm… Trudne pytanie. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Myślałem, że przychodzi razem z
tym, co jest miłe, fajne, przyjemne. Gdy coś mi się uda, to jestem radosny. Gdy Kasia wraca z
przedszkola, razem z nią pojawia się radość – próbowałem znaleźć odpowiedź, choć nie byłem pewien, czy tak właśnie jest.
– A może to Słonko ją przynosi, bo gdy jest słoneczny dzień, to od razu chce mi się biegać i
bawić. W domu też jest weselej. Wszyscy są w dobrych humorach i często się śmieją – dołączył do moich poszukiwań Bączek.
– No nie wiem. Kiedyś, gdy padał deszcz i było bardzo zimno, wszyscy tak głośno się śmiali, że
aż przerwali mi popołudniową drzemkę. Okazało się, że grają w nową grę, którą tata kupił Kasi z okazji Dnia Dziecka. Pamiętasz? – zwróciłem się do Bączka.
– Pamiętam. A ty pamiętasz, jak w zeszłym tygodniu świeciło piękne słońce, a Kasia od rana chodziła bardzo smutna? – przypomniał Bączek.
– Tak, pamiętam. Obaj próbowaliśmy ją pocieszyć, ale się nie udało. Gdzie wtedy była radość?
Przecież pogoda była piękna, dzień wolny od przedszkola, a mimo to Kasi nie chciało się nawet
z nami pobawić. To był smutny poranek. A wszystko przez to, że Ola, najlepsza przyjaciółka
Kasi, nie mogła tego dnia do niej przyjechać. A przecież obie tak na to spotkanie czekały.
Ciekawe, czy u Oli też nie było radości – zastanawiałem się, wciąż patrząc na duży rysunek z
uśmiechniętą rodzinką Słonecznych i nami, wesołymi zwierzakami.
– Może radość chodzi sobie po świecie i raz jest tu, a raz tam? I dlatego nie ma jej wszędzie i zawsze – stwierdził Bączek.
– No co ty! Przecież radości jest dużo i może być wszędzie. W jednym czasie na całym świecie.
Tylko wciąż nie wiemy, skąd się bierze. Gdybyśmy wiedzieli, to moglibyśmy uzbierać jej tyle,
by wystarczyło dla każdego. Wtedy, gdyby Kasia była smutna, wzięlibyśmy troszkę radości i
dodali jej do soku albo czekoladowych płatków na śniadanie. Fajnie by było, prawda? –
rozmarzyłem się i w tej samej chwili poczułem na nosie lekki podmuch wiatru.
– Szuuuu – zawoła wiatr i slalomem przeleciał między obrazkami wystawy. To sprawiło, że ściana zafalowała jak duża flaga.
– Ej! Uważaj, bo strącisz wszystkie obrazki i zepsujesz wystawę radości! – warknąłem w stronę wiatru.
– Ssssspokojnieeeee – odpowiedział wiatr. – Wiem, co robię. Nie jestem huraganem. Nazywają
mnie Pęduś i mieszkam w waszym ogrodzie. Nie mieliśmy okazji się poznać, więc może teraz to
zrobimy? – zapytał i zakręcił się wokół mojego ogona, który aż uniósł się nad ziemię.
– Ok. W takim razie wybaczamy ci ten slalom – odezwał się Bączek. – Ja jestem Bączek, a to
mój przyjaciel Fafik – wskazał na mnie. Skinąłem głową, co oznaczało powitanie.
– Mówicie, że to wystawa radości. Skąd ta piękna nazwa? – zapytał Pęduś.
– Na wszystkich rysunkach jest radość. Kasia i jej rodzice urządzili wczoraj konkurs na
najpiękniejszy rysunek o radości. Gdy skończyli, postanowili powiesić rysunki i tak oto
powstała ta wystawa. Oglądamy ją dziś od samego rana, tak nam się podoba. A ty, co o niej myślisz? –zapytałem.
– Hm… Niech no się dokładnie przyjrzę, bo tak szybko pędziłem między karteczkami, że
niewiele widziałem – odrzekł wiatr, po czym poleciał na drugi koniec pokoju, gdzie wystawa
„Radość” się zaczynała. Po chwili znów był przy nas, przyglądając się naszemu ulubionemu rysunkowi całej rodzinki Słonecznych.
– Piękna jest ta wystawa. A ten rysunek jest chyba najładniejszy – stwierdził Pęduś.
– Nam też podoba się najbardziej ze wszystkich – stwierdziłem.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. W tym czasie Pęduś bawił się ogonem Bączka. Wiał pod
włos, przez co długi, rudy ogonek, wyglądał chwilami jak wielka szczotka do omiatania kurzu.
– Pęduś. Wiesz może, gdzie mieszka radość? Zastanawiamy się z Bączkiem od samego rana,
czemu raz jest, a innym razem jej nie ma – zapytałem.
– Myślę, że mieszka w koronach drzew – odparł wietrzyk.
– Tak? A skąd wiesz, że właśnie tam? – zapytał Bączek.
– Bo zawsze, gdy przelatuję miedzy gałęziami drzew, ptaki tak radośnie i wesoło śpiewają, że na
pewno właśnie tam mieszka radość. Nawet nad jeziorem nie jest tak wesoło. Im więcej drzew, tym więcej jest radości – odparł Pęduś.
– Może masz rację. Chodźmy więc sprawdzić, czy w naszym ogrodzie też w drzewach mieszka
radość. Ciekawe, czy więcej jest jej w jabłoni, czy w gruszy. A może w czereśni? –
zastanawiałem się przez chwilę i ruszyłem w stronę drzwi do ogrodu.
Reszta chłopaków ruszyła za mną i już po chwili całą trójką staliśmy pod jabłonią. Zadarliśmy
głowy do góry i patrzyliśmy – to znaczy ja i Bączek, bo Pęduś nie musiał tego robić. On
slalomem pędził już między gałązkami, liśćmi i czerwonymi jabłkami.
– I co? Widzisz tam radość? – zawołałem.
– Czekaj. Jeszcze szukam. Ta jabłoń jest bardzo dużą, a ja jestem malutkim wietrzykiem – odrzekł Pęduś.
Po chwili zleciał do nas i zaszumiał, kręcąc się jak bączek, co wyjątkowo spodobało się mojemu przyjacielowi.
– No powiedz. Spotkałeś radość? Czy mieszka w naszym ogrodzie? – zniecierpliwiony ponagliłem wietrzyk, który wciąż wirował razem z Bączkiem.
– Nie ma jej. Cicho tam, jak makiem zasiał. Może poszła na spacer albo w odwiedziny – odparł, gdy tylko przestał się kręcić.
– A może w ogóle jej tu nie ma? – z lekkim smutkiem w głosie zastanawiał się Bączek.
– Nawet jeśli jej tu nie ma, to na pewno kiedyś ją znajdziemy i dowiemy się, gdzie mieszka –
pocieszyłem przyjaciela i podziękowałem Pędusiowi za pomoc.
– Gdybyś spotkał tu radość, daj nam od razu znać, dobrze? – zwróciłem się do wiatru, na co ten bardzo chętnie się zgodził.
Wiatr popędził przed siebie, a my z Bączkiem poszliśmy w stronę domu. Gdy zrobiliśmy kilka
kroków, jak spod ziemi, wyrosła przed moim nosem mała wiewiórka.
– Ej! Uważaj, jak chodzisz! O mały włos, a byłbym cię podeptał – krzyknąłem do niej.
– Przepraszam, ale słyszałam waszą rozmowę o radości i chciałam wam o czymś powiedzieć. Chyba wiem, gdzie ona mieszka – odezwała się wiewiórka.
– Tak? – zapytałem, wpatrując się w niespodziewanego gościa.
– Tak. Codziennie biegam sobie tu i tam. Skaczę po drzewach. Obserwuję ludzi w parku.
Zaglądam do dziupli. Nigdzie tam nie widziałam radości. Dopiero, kiedy urządzam sobie spacer
w waszym ogrodzie, spotykam ją tam, gdzie rośnie najwięcej kwiatów. Myślę, że właśnie radość
tak bzyczy w tych kwiatach. Nigdy nie podchodziłam blisko, ale dziś możemy udać się tam
wszyscy razem i sprawdzić, co to takiego – zaproponowała wiewiórka.
Pobiegliśmy we wskazanym kierunku i już po chwili całą trójką przypatrywaliśmy się
zagajnikowi pełnemu ślicznych, żółtych, czerwonych i pomarańczowych kwiatów. Było jednak
dziwnie cicho. Inaczej, niż jeszcze chwilę temu opowiadała wiewiórka. Może coś jej się przesłyszało i nigdy nie było tu gwarno?
– I gdzie to bzyczenie, o którym mówiłaś? – zapytał Bączek.
– Nie wiem. Naprawdę jeszcze wczoraj je słyszałam. Może dziś radość poszła w inne miejsce.
Sama nie wiem, bo nigdy nie było tu tak cicho, jak teraz – tłumaczyła się. – Mogę obiecać, że
jak tylko znów je usłyszę, to od razu wam powiem. Zgadzacie się? – zapytała, na co obaj z Bączkiem, zgodnie przystaliśmy.
Cóż było robić. Wciąż nie wiedzieliśmy, gdzie mieszka radość, a tak byliśmy tego ciekawi. Bo
przecież gdzieś musi mieszkać. Wszyscy gdzieś mieszkają. Nawet wiatr i Słońce, i ptaki, i
woda. Więc radość też gdzieś ma swój dom i wiem, że w końcu uda nam się go odnaleźć.
Nie zniechęciliśmy się z Bączkiem i pełni nadziei, wróciliśmy do domu, by nieco odpocząć.
Tego poranka nie udało nam się znaleźć odpowiedzi na pytanie: gdzie mieszka radość i czemu raz jest, a innym razem jej nie ma.
Przyszła do nas wieczorem, gdy mama Kasi opowiedziała córeczce bajkę na dobranoc. Obaj z
Bączkiem usiedliśmy obok łóżka i słuchaliśmy tak uważnie, jak nigdy dotąd. Przecież każdy z
nas chciał wiedzieć, gdzie mieszka radość i skąd się w nas bierze.
Źródło:
www.nietylkobajki.pl
Środa 03.06.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Kolorowanki – pokoloruj obrazki przedstawiające radość i strach.
załącznik 3
Ćwiczenie 2
Zachęcam do wysłuchania piosenki o różnych emocjach ( radość, smutek, złość, strach).
Link:
https://youtube.be/kRJFN6V7TB4
Czwartek 04.06.2020 r.
Gr. I I(5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Rodzina – karta pracy
Proponuję na dziś karty pracy – rodzina. Może być świetnym wprowadzeniem do rozmowy o jednym z najważniejszych obszarów życia – rodzinie. Zaproś dziecko do wypełnienia karty zawierającej informacje na temat rodziny. Karta składa się z czterech elementów – ramek, w których należy odpowiedzieć na zadane pytania. W pustych miejscach dziecko umieszcza odpowiedź. Forma wykonania zadania jest dowolna – można pisać, rysować, wyklejać.
Ćwiczenie 2
POTWORY – MEMORY– Ćwiczenie umiejętności rozpoznawania oraz nazywania uczuć i emocji. Oczywiście jednocześnie stymulujemy pamięć oraz koncentrację. Karty, po wydrukowaniu w dwóch kopiach i wycięciu, można wykorzystać w wielu wariantach zabaw. Poniżej znajduje się szablon, który po pobraniu należy wydrukować w dwóch kopiach. Zadbaj o to, by wybrany przez ciebie papier był gruby, lub przyklej wycięte obrazki na tekturce – to ważne, by po odwróceniu nie było widać co znajduje się pod spodem.
Anna Glapska
Wtorek 09.06.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Naklej na twarze dzieci oczy i usta tak aby przedstawiały konkretne emocje.
Wytnij kwadraciki z dołu strony.
Ćwiczenie 2
Jedź po śladzie. Sprawdź co wywołało na twarzach te emocje. Nazwij je i zastanów się,
dlaczego te rzeczy sprawiły, że pojawiły się właśnie te emocje.
Gr. I I(5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Zachęcam do zapoznania się z II częścią bajki pt. „ Gdzie mieszka radość”. Następnie proszę
aby dziecko wykonało rysunek do bajki według własnego pomysłu i wyobraźni.
Gdzie mieszka radość – część II.
Marudek i Śmieszka
Dawno, dawno temu… – zaczęła Pani Ula – pośród gór i lasów, nad wielkim jeziorem, żyły sobie dwa skrzaty: Marudek i Śmieszka. Choć bardzo między sobą się różniły, to bardzo się przyjaźniły. Gdy Marudek zaczynał narzekać, Śmieszka od razu przypominała mu o tym, co zabawnego przydarzyło im się poprzedniego dnia. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znikał kiepski nastrój Marudka i oboje mogli cieszyć się pięknym dniem.
Od czasu do czasu, nad jezioro przyjeżdżali ludzie. Miejsce było przepiękne i każdy, kto uwielbia ciszę i spokój, mógł tu odpocząć i nabrać sił do pracy. Pewnego razu przyjechały dwie rodziny z dziećmi. Dorośli rozbili namioty, rozstawili leżaki, a obok położyli duże, kolorowe koce. Karolinka i Pawełek oraz Ula i Kamilek od razu przebrali się w stroje do kąpieli i
popędzili w stronę wody. Brzeg był łagodny, a tuż przy nim bardzo płytka woda. Wszyscy więc mogli bezpiecznie pluskać się do woli. Marudek i Śmieszka przyglądali się wszystkiemu zza dużego głazu, na skraju lasu. Wyglądali jak kwiaty, nad którymi unosi się drobniutki pyłek. Gdy
wiał wiatr, czarodziejskie drobinki, jak małe piórka, unosiły się coraz wyżej i wyżej. Opadały na dół dopiero w miejscu, gdzie byli ludzie. Wtedy zaś działo się coś niezwykłego i bardzo dziwnego.
Tak było też i tym razem. Już po chwili, do uszu skrzatów zaczęły dobiegać głośne krzyki z miejsca, gdzie kąpały się maluchy. – Ja się już nie kąpię. Woda jest za zimna, a piasek za gruby i kłuje mnie w stopy – zaczął narzekać Kamilek.
– A mnie jest za gorąco. Czemu to Słońce tak mocno świeci? Czemu nie pójdzie sobie na chwilę gdzieś za chmurkę albo nie schowa się za górą? – dołączyła do brata Ula.
– Mnie tam jest w sam raz. Dzięki temu, że świeci słońce, jest mi ciepło, gdy wychodzę z wody – wesoło stwierdziła Karolinka.
– Ja też lubię słońce. I lubię taki piasek, jaki jest nad tym jeziorem. Fajnie łaskocze w stopy i dzięki temu, co chwilę chce mi się śmiać – podskakując w wodzie, stwierdził Pawełek.
Jak to możliwe, że w tym samym miejscu, jedni narzekają, a drudzy cieszą się i śmieją? Przecież wszyscy patrzą na to samo słońce, chodzą po tym samym piasku i kąpią się w tej samej wodzie – zastanawiali się Marudek i Śmieszka.
– Wiesz co, Marudek? Czy zauważyłeś, że te dzieci, które narzekają na wodę, piasek i słońce, są troszkę podobne do ciebie? Wczoraj, gdy się kąpaliśmy, tak samo narzekałeś i marudziłeś – zwróciła się do przyjaciela Śmieszka.
– Hm… Może masz rację? Ale czemu jeszcze chwilę temu wszyscy dobrze się bawili, a teraz narzekają? Ja przecież zawsze narzekam, a oni zaczęli dopiero, gdy tu przyszliśmy – zastanawiał się na głos Marudek.
– Może to czarodziejski pyłek, który pojawia się wokół nas, gdy tylko w pobliżu są jacyś ludzie. Twój pyłek wpadł do oczu Kamilka i Uli, a mój do oczu Pawełka i Karolinki. I dlatego jedni narzekali tak, jak ty, a inni cieszyli się tym samym, co ja – podzieliła się swoim odkryciem Śmieszka.
– A to ciekawe – odpowiedział Marudek.
– Patrz, patrz! Widzisz to, co ja? – Śmieszka aż podskoczyła, pokazując na kąpiące się dzieci. – Co się stało? Gdzie? – krzyknął zaskoczony Marudek.
– Tam. Widzisz ten pyłek na dzieciach? Taki sam, jak wokół nas. O! A teraz wiatr porwał go i niesie w stronę dorosłych, którzy rozpalają ognisko – starała się dokładniej wyjaśnić Śmieszka. – A niech to. Wiedziałem, że jak tylko tu przyjedziemy, od razu zaatakują nas komary i meszki. Mogliśmy w ogóle nie ruszać się z domu – zaczął swoje narzekanie tata Kamilka i Uli.
– To przecież ty chciałeś wyjechać za miasto – dołączyła do męża pani Monika. – Wiedziałeś, że nie lubię spać w namiocie. Nie można nic obejrzeć w telewizji. Nie ma nawet Internetu.
– Przecież tu jest przepięknie. Tak cicho i spokojnie, że od razu człowiek lepiej się czuje. A na komary i meszki mam specjalny krem, który je odstrasza. Proszę, posmarujcie się – mama Pawełka i Karolinki z uśmiechem na twarzy podała zieloną tubkę znajomym.
– Ja się cieszę, że nie ma tu dostępu do Internetu i telewizji. Nawet telefon ma zasięg tylko na pobliskiej górce. Dzięki temu mam choć przez chwilę święty spokój i mogę odpocząć po całym tygodniu w pracy – dołączył do żony pan Robert.
– Ale to jest dziwne – odezwał się Marudek. – Wygląda tak, jakby jedni drugich zarażali tym marudzeniem. Powiedz mi Śmieszko, czy ty zawsze byłaś taka wesoła, pogodna i we wszystkim widziałaś coś dobrego? – zwrócił się do przyjaciółki i widać, było, że bardzo zależy mu na tej odpowiedzi.
Słoneczna wróżka
– Nie. Kiedyś byłam taka, jak ty. Całymi dniami narzekałam, marudziłam, kłóciłam się. Miałam przez to coraz mniej przyjaciół, a mojej mamie było z tego powodu coraz smutniej. Wszystko zaczęło się zmieniać po spotkaniu z moją ciocią, Słoneczną Wróżką – odpowiedziała Śmieszka.
– I co? Rzuciła na ciebie zaklęcie i zmieniła cię w Śmieszkę – wesołą i pogodną? – zaśmiał się Marudek.
– Nie. Żadnego zaklęcia nie było. Tamtego dnia poszłyśmy na długi spacer, zaraz po tym, jak ponarzekałam sobie przy obiedzie na zupę, na nie taki, jakbym chciała deser, na ćwierkające za oknem ptaki i jeszcze na kilka innych rzeczy. Ciocia nic się nie odzywała, tylko uważnie
przysłuchiwała wszystkiemu, co mówię. Na tym spacerze stwierdziła, że ma dla mnie pewien sekret i czuje, że nie może czekać ani dnia dłużej z jego wyjawieniem.
Uwielbiam sekretne rozmowy, więc zgodziłam się bez najmniejszego sprzeciwu i marudzenia. – Czy wiesz, gdzie mieszka radość? – zapytała mnie Słoneczna Wróżka, gdy przechodziłyśmy przez mostek nad strumieniem.
– Nie. Nie wiem. A czemu pytasz? – odpowiedziałam.
– Bo myślę, że czas, byś zaczęła ją odwiedzać. Przy obiedzie słuchałam, jak narzekasz i marudzisz. Twoja mama mówiła mi, że tak jest prawie każdego dnia i nie wie, jak może ci pomóc. Widzi, jaka jesteś przez to nieszczęśliwa. Postanowiłam ci pomóc i zdradzić pewien
sekret. Chcesz go poznać? – zapytała ciocia. – Jasne, że chcę. Lubię sekrety – odrzekłam, a moje oczy aż zaświeciły się z ciekawości.
– Oto on: jeśli chcesz mieć zawsze udany dzień, dużo się śmiać, cieszyć z każdej chwili i z tego, co ci się przydarza, pomogę ci w tym. Ale obiecaj, że zrobisz wszystko, o co cię poproszę.
Gdzie naprawdę mieszka radość – Obiecuję – pewnym głosem dałam słowo cioci. Wtedy ona uśmiechnęła się, wzięła mnie za rączkę i powiedziała:
– Radość mieszka w twoim sercu, ale jeśli o tym nie wiesz albo nie pamiętasz, to nie będziesz z niej korzystać. Żeby każdego dnia być jak najczęściej w dobrym nastroju, trzeba ćwiczyć radość. Na szczęście to bardzo proste i zaraz wszystkiego cię nauczę. Zabawa nazywa się “Coś dobrego”.
Oto pierwsze ćwiczenie: powiedz mi, czy przytrafiło ci się dziś coś dobrego? – zadała pierwsze pytanie Słoneczna Wróżka.
– Najfajniejszą rzeczą była twoja wizyta, ciociu. I dalej jest, bo wciąż z nami jesteś – odpowiedziałam.
– Cieszę się. Ja też bardzo lubię odwiedzać waszą rodzinkę. Teraz drugie pytanie: czy jest coś fajnego, dobrego albo miłego w naszym spacerze? – zapytała mnie ciocia. – Hm… lubię z tobą rozmawiać i to jest miłe – odpowiedziałam.
– Czy coś jeszcze? – dopytywała ciocia, próbując zachęcić mnie, bym jeszcze bardziej skupiła się na tym, co dobre.
– Jeszcze to, że zdradziłaś mi swój sekret i pomagasz mi być częściej wesołą, zamiast smutną i marudną – stwierdziłam.
– A może coś jeszcze znajdziesz? Szukaj czegoś fajnego i dobrego w osobie, z którą jesteś, w miejscu, w tym, o czym rozmawiacie, w tym, co widzisz, słyszysz i czujesz – podpowiedziała mi ciocia.
Rozejrzałam się wokół siebie i zobaczyłam pływające po jeziorze łabędzie. Za chwilę tuż przede mną przebiegła mała wiewiórka, a zaraz za nią zobaczyłam pięknego motyla, który przefrunął tuż przed moimi oczami. Powiedziałam o tym cioci, z czego bardzo się ucieszyła.
– Widzisz Śmieszko. To jest właśnie zabawa w “Coś dobrego”. Dzięki niej w twoim życiu będzie coraz więcej radości, uśmiechu i szczęścia. Na początku może być trudno, ale z każdym dniem będziesz widzieć coraz więcej miłych, fajnych, przyjemnych i pięknych rzeczy. W końcu tam, gdzie inni widzieć będą powody do marudzenia i narzekania, ty zobaczysz coś dobrego.
Nauczysz się wybierać bycie radosnym i wesołym, bo dzięki temu będziesz się czuć o wiele lepiej. Będziesz coraz bardziej szczęśliwym skrzatem, który już od rana ma bardzo dobry humor. Nawet, kiedy coś ci się nie uda, będziesz wiedzieć, że to tylko próba i następnym razem może pójść lepiej. Ja tak robię i jak widzisz, za każdym razem, gdy was odwiedzam, jestem w
wyśmienitym humorze. A przecież nie zawsze jest tak piękna pogoda jak dziś – wyjaśniła ciocia. – Bardzo mi się podoba zabawa w “Coś dobrego”. Chociaż robię to dopiero od kilku chwil, to już czuję się dużo lepiej i mam lepszy humor niż miałam podczas obiadu – powiedziałam.
– No widzisz. Gdy tylko ktoś będzie narzekać, ty zacznij szukać czegoś dobrego. Nawet, jeśli uda ci się znaleźć tylko coś bardzo malutkiego. Ważne, by nie przyłączać się do innych marudzących.
– I tak oto dziś jestem taka, jaką mnie znasz, Marudku. Jeśli tylko chcesz, możesz razem ze mną bawić się każdego dnia w „Coś dobrego”. Kto wie, może już wkrótce po marudzeniu zostanie ci tylko imię. Co ty na to? – zapytała Śmieszka.
– A pomożesz mi? Bo nie wiem, czy sam dam radę. Wiesz, jak szybko zaczynam marudzić. Zwłaszcza, kiedy ciebie nie ma w pobliżu – zwrócił się z prośbą Marudek. – Jasne, że ci pomogę. Możemy zacząć już teraz. Powiedz mi, czy widzisz coś dobrego w naszej rozmowie? – zapytała Śmieszka.
– Pewnie, że tak. Dzięki tobie dowiedziałem się, że mojego marudzenia można się pozbyć – odpowiedział Marudek.
– Cieszę się, że mogłam ci pomóc. A może coś jeszcze znajdziesz? – dopytywała Śmieszka. – Jeszcze to, chociaż na początku nie było to miłe, że zobaczyłem, jak jedni ludzie marudzą i narzekają na to samo, z czego inni się cieszą i co innym bardzo się podoba. To wydało mi się
bardzo dziwne. Dopiero teraz rozumiem, jak się czułaś, kiedy ja narzekałem na pogodę albo dzięcioła, albo na zimną wodę w jeziorze. Zamiast cieszyć się ze wspólnej zabawy, psułem dobry humor i sobie, i tobie. A przecież tak naprawdę nie chciałem tego robić, bo bardzo cię lubię i uwielbiam się z tobą bawić – dodał skrzacik.
– Mamo, a czy ja jestem podobna bardziej do Marudka, czy do Śmieszki? – zapytała Kasia, której bardzo spodobała się bajka opowiedziana przez mamę.
– Chyba więcej jest w tobie Śmieszki, choć Marudek też czasem się pojawia. Zwłaszcza, gdy trzeba wstawać wcześnie rano i iść do przedszkola – odrzekła mama. – Ale wiesz co? Jeśli
chcesz, od dziś obie możemy bawić się w „Coś dobrego”. Mnie też się to przyda. Dobrze wiesz, że zdarza się nam marudzić. A nie lubię tego, bo wtedy psuje mi się humor. Co ty na to? – z uśmiechem zaproponowała mama.
– Super! To od kiedy zaczynamy? Może od teraz? – zaproponowała Kasia. – Dobrze, ale tylko po jednym ćwiczeniu, bo zarówno ja, jak i ty, jesteśmy już trochę zmęczone. Ty zacznij jako pierwsza. Ja zadaję pytanie, a ty odpowiadasz. Potem będzie zmiana – zgodziła
się Pani Ula. – Co dobrego, miłego albo fajnego przydarzyło ci się dzisiejszego dnia? – zadała pytanie córeczce i ciekawa była, co dziewczynka odpowie.
– Dziś zjadłam pyszną lazanię. To moje ulubione danie. Następnym razem może uda mi się nie marudzić, tylko od razu przyjść do stołu, gdy mnie zawołasz. Bo przecież znów może na mnie czekać coś pysznego – odpowiedziała Kasia.
– A teraz pytanie dla ciebie mamusiu: co fajnego było dziś rano, gdy wstałaś? – Hm…to trudne pytanie, ale lubię takie. Niech sobie przypomnę… Rano nie bardzo chciało mi się wstawać, bo to sobota. Ale wiedziałam, że twój tato ma pilny wyjazd i trzeba mu
przygotować kanapki na drogę – takie, które jak mówi, tylko ja umiem mu zrobić. Wstałam więc i wtedy zobaczyłam w salonie wystawę RADOŚĆ. To była bardzo miła chwila. Potem były inne: uśmiech twojego taty, buziak na „do widzenia” i słońce, które zajrzało do kuchni – zakończyła pani Ula. – Ale fajna jest ta zabawa w “Coś dobrego”. Jutro też się pobawimy, dobrze? – zapytała Kasia. – Dobrze. Ale teraz idziemy już spać. Może przyśnią ci się bajkowe skrzaty – zgodziła się mama i dała córeczce słodkiego buziaka w czoło.
– Widzisz, Bączek. Teraz już wiemy, gdzie mieszka radość. Proponuję, byśmy też zaczęli zabawę w “Coś dobrego”. Bo tak jak ludziom, zdarza nam się marudzić. Co ty na to? – zwróciłem się do przyjaciela, który uśpiony bajką, ziewnął i przeciągnął się.
– Jestem ZA. Ale od jutra, bo dziś ledwo widzę na oczy. Nie wiem, jak ty, ale ja idę spać. Poćwiczę zabawę w „Coś dobrego” w nocy, bo na pewno się obudzę. Rano opowiem ci, co fajnego dziś mi się przydarzyło i co dobrego znalazłem w tym, co wcześniej wyglądało na niemiłe. Może tak być? – zapytał Bączek.
– Pewnie, że może. Ja też zmykam na posłanie. Może i nam przyśnią się skrzaty. A najlepiej, gdyby przyśniła się nam Słoneczna Wróżka – rozmarzyłem się i przeciągle ziewnąłem. To był długi i udany dzień. Wystawa RADOŚĆ. Spotkanie z wiatrem i wiewiórką. Super bajka na dobranoc i poznanie zabawy w „Coś dobrego”.
Jeśli tylko chcesz, możesz bawić się razem z nami: ze mną, z Bączkiem, z Kasią i jej mamą. Dzięki temu wszędzie będzie jeszcze więcej radości i uśmiechu.
Źródło: www.nietylkobajki.pl
Środa 10.06.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Nazwij emocje. Która z nich w danym szeregu jest najmniejsza, a która największa? Pokoloruj kwadraciki pod najmniejszą na zielono, a pod największą na czerwono.
Ćwiczenie 2
Zabawa w rozpoznawanie emocji – maski uczuć. Maski po wydrukowaniu na sztywnym papierze wystarczy wyciąć i za pomocą dwustronnej taśmy klejącej przykleić do patyczków. Przedstawiam w sumie 6 masek: radość, smutek, krzyk, nastrój “głupkowaty”, irytacja oraz złość. Podczas zabawy z maskami, można również pobawić się w gimnastykę buzi i języka, to doskonałe ćwiczenie logopedyczne. Wspólne strojenie min wprawia też w doskonały nastrój. W załączniku przesyłam szablony masek.
Życzę udanej zabawy
Anna Glapska
16.06.2020 r. (wtorek)
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Zapraszam rodziców do przeczytania dziecku wiersza pt. „Złośnik” Krzysztofa Rogulskiego, zachęcam do rozmowy z dzieckiem na temat treści wiersza.
Złośnik Złośnik to jest taki ktoś, Kto uwielbia słowo „złość”. I nie umie ukryć złości, Gdy mu złość na twarz zagości. Zaraz krzyczy, zaraz tupie, Zaraz woła: „Toż to głupie!” Przy tym dłonie ściska w pięści I zębami głośno chrzęści. W jednej chwili jest różowy, W drugiej całkiem purpurowy, W trzeciej biały tak jak kości… Tak się właśnie złośnik złości!
Ćwiczenie 2
Kolorowanka – uczucia. Proszę pokolorować według własnego pomysłu.
Gr. I I(5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Czy byliście kiedyś źli? Na pewno! Dość często nam się to zdarza. Co robić, gdy ogarnia nas złość? Jak sobie z tym uczuciem poradzić?
Zapraszam do zapoznania się z wierszem pt. „Lwy” Hanny Januszewskiej, rodziców zachęcam do rozmowy z dzieckiem na temat wiersza.
„Lwy”
Gdy jestem taki jak dziś – zły,
Że pięści aż zaciskam,
To, chciałbym, wiecie, spotkać lwy,
Lwy o drapieżnych pyskach.
Wyszedłbym z domu. Zatrzasnął drzwi,
Nie mówiąc ani słowa.
Poszedłbym drogą, a obok – lwy
Szłyby zielskami w rowach.
Skradałyby się, kładły na pysk,
Warczały, pełzły na brzuchach,
A ja bym widział ich złoty blask,
Ich złote grzywy w łopuchach.
Tak byśmy drogą, polami szli,
One bokami, ja środkiem,
Tacy zjeżeni, warczący, źli,
Przez koniczyny, tymotki.
Szlibyśmy miedzą suchą wśród zbóż
I groblą, ścieżką mokrą,
Aż do wieczora, gdy słońce już
Chyli się za widnokrąg.
Wolno, ze słońcem znikłyby lwy
I nagle cisza, spokój.
I ja bym nagle przestał być zły
W tym wielkim spokoju, w tym mroku.
Proszę aby dziecko zrobiło rysunek do wysłuchanego wiersza
Ćwiczenie 2
Nasze nastroje.
Zastanówcie się kiedy jesteście smutni, weseli, kiedy się złościcie, płaczecie.
Narysuj na każdej buzi inne emocje.
Środa 17.06.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Wycinanka – Królicze emocje.
Z pomocą rodzica wytnij oba elementy. Zagnij podkładkę pod królikiem tak, aby móc go postawić. Natnij zaznaczone linie na twarzy króliki, następnie przeciągnij przez otwory pasek z minami i zaklej jego krawędzie tak, aby otrzymać pierścień. Teraz obracając pierścieniem możesz zmieniać emocje królika.
Zachęcam do pokolorowania króliczka.
Czwartek 18.06.2020 r.
Gr. I I(5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Zgadywanka Jaka to emocja?
Zagadki – zachęcam rodziców do odczytanie dziecku poniższych zagadek.
Życzę powodzenia 😊
Jaka to emocja? Powiedzcie dzieci-
Rączki wymachują, ciało w górę leci,
Oczy jak iskierki się zapalają,
Wszystkie ząbki usta odkrywają. radość
Usta jak podkówka odwrócona,
Często łezka w oku zakręcona.
Wygląd twarzy tej dziewczyny
Jakby najadła się cytryny. smutek
Mówią o nim, że ma wielkie oczy,
Gdy się do naszego umysłu wtoczy,
Trzęsie nami śmiało
I paraliżuje całe ciało. strach
Gdy się w nasze serce wkrada,
To naszymi myślami włada,
Marszczy nam nosek, oczy i czoło,
Tupie nóżką i rączką grozi wkoło. złość
Wszystkich was zapytuję
Jaką emocję buźka ta wskazuje-
Usta długie „o” wypowiadają,
A oczka się zazwyczaj zaokrąglają. zdziwienie/zachwyt
Często na naszej twarzy się maluje,
Gdy czegoś ciekawszego oczekuje,
Rączka usta szeroko otwarte przykrywa,
Kto mi powie, jak się to uczucie nazywa? znudzenie
Zgadniecie jakie to uczucie bez trudności –
Uśmiech od uch do ucha na buzi gości,
Marzenie oczy nam skraca,
Spokój na twarzy powraca. zadowolenie
Nie jest wcale łatwe to zadanie,
To jest właśnie moje zdanie –
Ręką pogłowie stukanie,
Oczy jakby zadawały pytanie. zamyślenie
Ćwiczenie 2
Portret moich emocji – złość.
Zadaniem dziecka jest przedstawić w dowolnej formie portret swojego uczucia – złość.
Anna Glapska
Wtorek 23.06.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Bajki terapeutyczne pomagają dzieciom w pokonaniu ich lęków i poradzeniu sobie z troskami dzieciństwa. Zapraszam rodziców do przeczytania dziecku bajki.
Bajka pomagajka – Zosia, kołtun i magiczna wróżka
Była sobie Zosia, która lubiła misie, lalki i klocki, ale tak najbardziej na świecie uwielbiała jeździć na rowerze. Mogłaby jeździć dzień i noc, gdyby nie to, że Mama wołała ją spać przed dwudziestą. Czy było coś, czego Zosia nie lubiła? No jasne! Lista nie była wcale krótka. Nie przepadała za warzywami, które Mama dawała do obiadu, nie chciała nosić kaloszy, kiedy z nieba padał deszcz, ani ścielić łóżka z rana, ale nic nie martwiło mamę bardziej, niż to, że Zosia za żadne skarby nie chciała czesać włosów.
A włosy, tutaj musicie wiedzieć, miała długie, sięgające spódnicy, a kolorem bardzo podobne do kasztanów. Gdy tylko Mama wołała Zosię: – Zosiu!! Zosiu!! Chodź, uczeszemy włosy! – Zosia natychmiast uciekała, gdzie tylko mogła. Raz uciekła pod stół w kuchni, a innym razem do gabinetu taty. Chowała się pod ciężkim biurkiem z ciemnego drewna, aż Mama rezygnowała i ze smutkiem kręciła głową, bo wiedziała, że to nie może skończyć się dla włosów dobrze.
Na głowie Zosi tworzyły się kołtuny, poplątane i poskręcane włosy bardzo trudne do rozczesania. Dziewczynka zupełnie ich nie zauważała, tylko Mama widziała, że będzie coraz trudniej się ich pozbyć. Dzień Zosi minął na zabawie, najbardziej upodobała sobie skakanie po łóżku. Była piratem, który nosił dużą czapkę, zapinaną na rzep z tyłu głowy, była podróżnikiem, wędrującym po szczytach gór, była królewną z piękną koroną, samodzielnie sklejoną dużą ilością kleju. Dziewczynkę rozpierała duma z własnoręcznie zrobionych rekwizytów, mimo że czapka piracka trochę ciągnęła rzepem za włosy, a korona, zanim wysechł klej, już znalazła się na głowie, przyczepiając się do włosów dość solidnie. Nie zmartwiło to jednak Zosi, która nie przejmując się tym za bardzo, zostawiła koronę na miejscu, stwierdzając, że widocznie należy jej się za wspaniałe panowanie w królestwie wróżek i elfów. – Zosia! Pora na kąpiel!! – zawołała Mama, kiedy już całkiem za oknem się ściemniło. Nowo mianowana królewna szybko zebrała zabawki do różowych pudeł i pobiegła schodami na dół, bo lubiła bardzo kąpiele i pianę. Jednak głowy nie chciała myć, zawsze wtedy krzyczała okropnie, i uciekała przed czesaniem. Od progu łazienki zauważyła dziwną minę mamy, wyglądała na rozbawioną, ale oczy wpatrzone miała w pięknie zdobioną koronę. Jakoś się Zosi ta mina nie podobała, wyglądała, jakby Mama coś ukrywała, więc obserwując mamę bacznie, postanowiła zostać w progu łazienki.
– Zosiu… – powiedziała Mama powolutku, jak do ptaszka w ogródku, którego bała się spłoszyć – Piękną masz koronę, ale musimy ją na czas kąpania zdjąć, bo się zamoczy. – Nie zamoczy się, nie zamoczy, będę ostrożna, pianą do góry nie będę rzucała – odpowiedziała dziewczynka, dumna ze swojej rezolutności. Była pewna, że na taki pomysł, Mama nigdy by nie wpadła. – Zamoczy się, kiedy będziemy myć głowę – powiedziała Mama, bacznie przyglądając się Jej reakcji oraz słowa “włosy”, unikając dość celowo, żeby córka, nie uciekła w popłochu, zanim dobrze do łazienki nie weszła. – Mamo!! – wykrzyknęła Zosia – Nie ma mowy, bo ja głowy myć przecież nie będę! Więc korona będzie cała i bezpiecznie mycie przeczeka – To mówiąc, zaczęła Zosia szykować się do zabawy w pianie. Tymczasem Mama kręciła głową z niedowierzaniem, bo zauważyła pozlepiane klejem i mocno poplątane włosy. Duży kołtun rósł jeszcze bardziej. Jednak co najgorsze. Poniżej trochę z lewej strony, pojawił się kolejny, który do rana zapewne dorówna wielkością temu pierwszemu.
Zosia weszła do wanny, pomalutku, mamę bacznie obserwując i patrząc czy za koronę nie złapie, żeby głowę do mycia szykować. Mama jednak tylko stała i patrzyła na włosy swojego dziecka i na wielkiego kołtuna z tyłu z miną już bardzo zmartwioną. Postanowiła, że dalej tak być nie może, że Zosia musi pogodzić się ze szczotką, albo rozczesać się już tego nie da. Poczekała cierpliwie, aż Zosia cała się umyła i za szampon złapała, ale dziewczynka jak tylko to spostrzegła… HYC!!!! Z wanny wyskoczyła, jakby ktoś wodę podgrzał do 100 stopni przynajmniej! Złapała za szlafrok i z łazienki wybiegła z prędkością większą od rakiety, którą wczoraj leciała na księżyc, poszukać cennych kamieni. Mama zaskoczona reakcją uciekiniera, nawet nie zdążyła nic powiedzieć, ani z miejsca się ruszyć, jak Zosia już wbiegała na górę, potykając się o sznurek szlafroka na schodach. Złapała równowagę i szybko musiała wybrać jedną z lepszych kryjówek, bo bała się, że tym razem Mama nie odpuści. Rozejrzała się po korytarzu, ze swojego pokoju zrezygnowała, bo tam wiadomo, że Mama najpierw będzie szukać. Wskoczyła do sypialni rodziców, wbiegła do wielkiej szafy, wdrapała się na dużą półkę i głęboko się zakopała w wełniane swetry tatusia. Było ciepło, miękko i ciemno, od razu z wrażenia oczy zamknęła i zasnęła.
Mama długo jej szukała, a że większość kryjówek znała, to najpierw te stare sprawdziła, ale dziecka nie znalazła. Zanim do szafy taty się skierowała, minęło sporo czasu, a Zosia już dawno smacznie spała. Pokręciła Mama tylko głową, zmartwiona patrząc na pogiętą już koronę, mocno do włosów przytwierdzoną oraz na nowego, drugiego już kołtuna, który był jeszcze gorszy, bo klejem zlepiony. Nie wiedziała Mama, co to będzie rano, kiedy klej twardy jak kamień, nie da się rozłączyć. W nocy, przy każdym ruchu Zosi, kolejne włosy przyczepiały się do dwóch sporych już kołtunów, tworząc coraz większe kulki.
Dziewczynka obudziła się głodna, bo przez wieczorną ucieczkę nie zjadła kolacji. Zauważyła słońce wkradające się przez szparę otwartych wieczorem drzwi, które Mama zostawiła uchylone. Nie patrząc wcale pod nogi zbiegła więc szybko do kuchni, skąd dochodziły zapachy smacznego śniadania. Aromaty prowadziły głodomora jak niewidzialna ręka, wprost do źródła ich powstawania. Jak gdyby nigdy nic, zasiadła przy okrągłym stole, patrząc na mamę smażącą pyszną jajecznicę i szykującą już kakao dla księżniczki, która koronę próbowała poprawić, jednak co dziwne, nie chciała już tak prosto na włosach leżeć, coś jakby ją odpychało. – Proszę Zosiu, to Twoje śniadanie. Zrobiłam Ci kakao, bo dzisiaj potrzebujesz dużo energii, czeka nas dzień pełen wrażeń – powiedziała Mama tajemniczo. Nie zwracając zupełnie uwagi ani na krzywo leżącą na głowie koronę, ani na kołtuny, jakby zapomniała o nich i przestała się już martwić. Dziewczynka bardzo chciała wiedzieć, co Mama zaplanowała, jednak Mama nie chciała zdradzić jej tej tajemnicy. – Pojedziemy na wycieczkę, ale gdzie, dowiesz się na miejscu. Zaciekawiona dziewczynka, szybko pochłaniała jajka i upijała małe łyczki gorącego kakao ze swojego ulubionego, czerwonego kubka z wielkim uchem. Po śniadaniu umyły zęby i ubrały się szybko, bo ciekawość już rozpierała Zosię, więc mamę pospieszała i sama wciągała na nogi skarpetki w tempie ekspresowym.
W samochodzie Mama powiedziała: – Zosiu, ponieważ nie dbasz o swoje włosy, nie chcesz ich czesać, zadzwoniłam do takiej specjalnej pani, która ma pewną magię w rękach. Zosia zrobiła wielkie oczy, nie mogła uwierzyć w to, co Mama właśnie powiedziała, jaką magię? Magię to mają wróżki, jednorożce, księżniczki w bajkach, ale to też nie wszystkie. Czyżby jechały do różowej wróżki, z różdżką i brokatem sypiącym się przy każdym jej ruchu?? Nieeee. Nawet Zosia wiedziała, że takie wróżki są tylko w opowieściach. – Mamusiu, ale muszę Ci powiedzieć, że nie ma takich wróżek na naszym świecie, one są tylko w bajkach, wiesz??? – zapytała mocno zmartwiona, że to akurat ona musi mamie powiedzieć tę niewygodną prawdę. Bała się czy mamie nie będzie smutno, ale ona zamiast tego, wybuchnęła śmiechem i pokręciła głową – Oj wiem Zosia, wiem. Jednak są takie specjalne panie od włosów, które swoją niesamowitą magią ratują dziewczynki, którym na głowie zamieszkały niesforne kołtuny, a u Ciebie są już aż dwa i z tego, co widzę, ciągle rosną. – Co!!!! – zdziwiła się Zosia i przestraszyła troszeczkę, bo nie wiedziała, że na jej głowie ktoś mieszka. Wprawdzie coś przesuwa ciągle jej koronę, ale przecież nikogo tam nie ma!! Dotknęła włosów i oniemiała. Były sztywne, twarde i jakieś grube kosmate, jakby piłeczki uczepiły się wśród kosmyków. Zmartwiła się bardzo, bo przy próbie przeczesania ich palcami, aż głośne – AŁA!!!! – zawołała. – Mamusiu – powiedziała smutno – jedźmy szybciej do tej wróżki, bo coś mi się we włosy stało.
Gdy dojechały na miejsce, Zosia zobaczyła piękny kolorowy afisz z nożyczkami i grzebieniem i szybko straciła wszystkie chęci, już miała uciekać na myśl o czesaniu, ale Mama szybciutko wprowadziła ją do środka. Tam zobaczyła dziewczynkę, na pięknym kolorowym tronie, której dwie panie czesały długie, jasne, piękne włosy, a ona nie uciekała! Na ścianach namalowane były kolorowe zamki i latające wróżki, a lustra tworzyły piękne kształty chmur, drzew i domów. Zosia nigdzie na ziemi nie widziała tak pięknego i magicznego miejsca, jak to, do którego właśnie weszła.
– Czyli to jednak magia – powiedziała po cichutku do siebie zdumiona. Popatrzyła znowu na dziewczynkę, która uśmiechała się szczerze, nie bojąc się czesania. Na koniec, dostała koronę, ale nie z papieru, tylko prawdziwą, z cekinami i brokatem. Włożyła ją na głowę i dumnie przeszła obok. Wyglądała tak pięknie, jak prawdziwa królewna. – Tak jak ja! – pomyślała Zosia, poprawiając swoją przekrzywiającą się koronę. Popatrzyła w lustro, żeby podziwiać swoją księżniczkowatość i zamarła z szeroko otwartą buzią. To, co zobaczyła, ani trochę nie przypominało pięknej królewny, która przed chwilą wyszła z tego magicznego miejsca. To, co widziała, przypominało jakąś straszną postać z najokropniejszych bajek, jakie można wymyślić. Zosia była przerażona, korona połamana, powyginana i brudna od kleju, leżała krzywo, bo spod niej z tyłu głowy wystawał kłąb poplątanych włosów. To chyba ten kołtun, co pewnie nocą ukradkiem zrobił się w jej włosach i rósł! Pod nim, zaważyła drugiego, mniejszego, ale okropnie polepionego. Zosia zapłakała głośno, krzycząc, że nie chce tak wyglądać, że chce mieć takie piękne włosy jak tamta dziewczynka i prawdziwą koronę. No i jeszcze wcale nie chciała takich okropnych kołtunów.
– Trzeba się ich pozbyć!! Gdzie macie tę magię?? Bez magii nic nie zdziałamy. – powiedziała smutno, spuszczając głowę i nie patrząc już w to prawdomówne lustro. Poprosiła mamę i panią, która stała przy pięknym fotelu, żeby uratowały jej włosy. Mimo że bardzo się bała czesania, to siadając przed lustrem, nie mogła patrzeć na ten bałagan na własnej głowie. Czy to ona, sama pozwoliła, żeby jej piękne włosy wyglądały tak okropnie??
Pani z magią w rękach walczyła z okropnymi kołtunami, wodą, grzebieniem i szczotką, aby ostatecznie obciąć je nożyczkami w kolorach tęczy. Zosia była tym bardzo zaskoczona, nie wierząc na początku, że jej długie, kiedyś piękne włosy, wylądowały na podłodze, tworząc bałagan kosmatych kołtunów. Wyraźnie widziała dwa duże kłęby i mimo że bardzo cieszyła się, że nie ma ich już na swojej głowie, to zapłakała chwilkę za swoimi włosami. Jednak, kiedy tylko magiczna pani skończyła swoją pracę, Zosia odważyła się popatrzeć przed siebie. Była zaskoczona, ale i zachwycona. Z włosami kończącymi się zaraz nad ramionami, gładkimi, bez kołtunów, Zosia wyglądała pięknie. Od razu spodobała jej się nowa fryzura i ocierając łzy rękawem bluzki, powiedziała: – Już nigdy nie pozwolę na to, żeby na mojej głowie pojawiły się te okropne kołtuny! Będę czesać i myć włosy codziennie. – zapowiedziała z całą stanowczością mała księżniczka, a w nagrodę otrzymała koronę, wcale nie z papieru oraz nową, różową szczotkę z pasującym do niej grzebieniem. Zosia była zachwycona, aż skakała z radości!
Kiedy wychodziły szczęśliwe, zatrzymała ją jeszcze magiczna pani i wręczyła małą, brokatową buteleczkę, mówiąc tajemniczo: – Wasza wysokość, oto jest magiczna mikstura w magicznej butelce. Zawsze, kiedy będziesz nią myć włosy, to czesanie będzie łatwe i bezbolesne. – A co jak skończy mi się ta mikstura? – powiedziała prawie szeptem zmartwiona Zosia, ściskając mocno podarek. – Wtedy buteleczkę daj mamie. Mama zadba o to, żeby nigdy nie zabrakło w niej płynu.
Po tej przygodzie pełna nadziei i zadowolona z nowej fryzury Zosia wróciła do domu, nie wypuszczając magicznego szamponu z ręki nawet na chwilkę, żeby go nie zgubić. A co najważniejsze, już zawsze czesała swoje włosy, nie marudząc ani nie uciekając do szafy.
Źródło: https://bajki-zasypianki.pl/bajka-wlosy/
Gr. I I(5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Zabawa „Co czujemy, gdy”
Zapraszam rodziców do zabawy wraz z dzieckiem, zadaniem rodzica jest odczytanie zdań dotyczących przeżywanych uczuć, a dziecko ma za zadanie je dokończyć.
- gdy ktoś mnie popycha czuję…
- gdy ktoś mnie głaszcze po głowie, czuję…
- gdy mama mnie całuje na dobranoc, czuję…
- gdy pani w przedszkolu krzyczy na mnie, czuję…
- gdy ktoś wyrywa mi zabawkę, czuję…
- gdy długo nie widzę kogoś, kogo bardzo lubię, czuję…
- gdy ktoś przyłapie mnie na kłamstwie, czuję…
Na zakończenie proszę przedyskutować z dzieckiem podane zakończenie zdań.
Ćwiczenie 2
Praca plastyczna – wykonujemy pracę pod tytułem: „Mam dziś dobry humor”
Za pomocą kredek, flamastrów lub farbek plakatowych proszę aby dziecko wykonało pracę na kartce papieru. Zastanówcie się co moglibyście narysować następnie opowiedzcie rodzicom o swojej pracy.
Środa 24.06.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Rysowane wierszyki
Rysowane wierszyki to zabawa dorosłego z dzieckiem. To forma ćwiczeń, która pobudza procesy poznawcze, np. spostrzeganie, myślenie, uwagę, a także wzmacnia motywację do czynności grafomotorycznych.
Rysowane wierszyki to rysunki, których powstawaniu towarzyszą rymowanki, opisujące powstający obraz.
Rysowane wierszyki stanowią formę relaksu dla dzieci nadpobudliwych, jak również pobudzają dzieci zahamowane.
Opowiadają o powstaniu kolejnych elementów rysunku, które dorosły jednocześnie rysuje (tekst wierszyka i sposób wykonania rysunku rodzic powinien opanować przed zabawą z dzieckiem).
Z czasem dziecko samo zacznie włączać się do zabawy i naśladować rysowanie „pod dyktando” wierszyka wypowiadanego przez rodzica, po czym samo będzie potrafiło mówić wierszyk i jednocześnie ilustrować go rysunkiem.
Będzie wtedy jednocześnie „aktorem” i „artystą”, bo samo pracuje. Rozwija swoją pamięć odtwórczą, jak również stymuluje mowę.
Poniżej przedstawiam przykłady wierszyków rysowanych:
1.KWIATEK
W środku koło, na nim płatek,
drugi płatek, trzeci płatek, czwarty płatek,
jeszcze kreska i jest kwiatek.
2.OKULARY
Kółko, kółko i kreseczka,
tu laseczka, tam laseczka.
Widzi młody, widzi stary,
że nam wyszły…. ( kończy dziecko) okulary.
3.KURCZĄTKO.
Kurczątko z jajeczka się urodziło
Główkę, brzuszek wychyliło
Na dwie nóżki wyskoczyło
Czarne oczka otworzyło
dziobek mały rozchyliło
że jest głodne zakwiliło.
Życzę udanej zabawy 😊😊
Czwartek 25.06.2020 r.
Gr. I I(5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Zabawa kreatywne rysowanie Dziecko otrzymuje kartkę i ołówek , zamyka oczy i rysuje po kartce dowolne nieokreślone kształty. Potem otwiera oczy i obracając kartkę w różne strony, próbuje dostrzec w poplątanych liniach jakieś określone kształty. Następnie pogrubiają pisakiem dostrzeżone kształty, kolorują , dorysowują brakujące elementy.
Życzę twórczej i udanej zabawy wraz z rodzicami. 😊
Ćwiczenie 2
Zabawa czymkolwiek!
Do tej zabawy potrzebujecie dowolnego przedmiotu.
Ciepło – zimno – Możemy użyć tu dużego guzika, misia pluszowego, kubeczka itp. (rodzic chowa dany przedmiot –dziecko szuka zabawki gdy zbliża się do miejsca ukrycia mówimy: „ciepło”, gdy oddala się rodzic mówi ,,zimno”, następnie zmiana dziecko chowa, rodzic szuka.
Świetna zabawa dla całej rodziny . 😊
Anna Glapska
Wtorek 30.06.2020 r.
Gr. I (3-4 latki)
Ćwiczenie 1
Zabawy według Weroniki Sherborne pozwalają na: – kształtowanie świadomości własnego ciała w przestrzeni oraz umiejętności dzielenia przestrzeni i nawiązywania kontaktu z innymi; – wspomaganie rozwoju dziecka poprzez ruch, kontakt emocjonalny i wzrokowy.
Propozycja dla rodziców i dzieci: – ,,Tapczan”- dorosły kładzie się na wznak- dziecko kładzie się na dorosłym -,,Paczka”- dziecko lub dorosły zwija się w kłębek -,,paczkę” druga osoba usiłuje rozwiązać ,,paczkę” tzn. rozprostować nogi i ręce osoby zwiniętej w kłębek -,,Skała”- jedna osoba klęka na kolanach podpierając się rękami. Dziecko usiłuje przewrócić ,,skałę” -,,Naleśnik”- zawijamy dziecko w kocyk i toczymy po podłodze, potem zmiana.
Ćwiczenie 2
Ćwiczenia ułatwiające nawiązanie kontaktu i współpracy z partnerem(rodzicem, rodzeństwem) Ćwiczenia w parach: – siedzenie i opieranie się o plecy partnera; – pchanie partnera plecami ,starając się pokonać jego opór; po chwili- zmiana ról; – ciągnięcie ćwiczącego , leżącego na plecach za przeguby rąk; – prowadzenie ślepca: ćwiczący zamyka oczy i jest prowadzony przez partnera po pokoju- potem zmiana roli
Gr. I I(5-6 latki)
Ćwiczenie 1
Czas uczuć
Z tektury lub z drewna wykonujemy razem z dzieckiem zegar, który wskazuje – zamiast godzin – uczucia. Przymocowujemy na środku ruchomą wskazówkę. Na tarczy zamiast cyferek pojawiają się rysunki, przedstawiające twarze wyrażające określone emocje. Zaczynamy od czterech podstawowych emocji: złość, strach, smutek i radość – dzielimy tarczę na cztery równe części. Zegar wieszamy w miejscu widocznym i dostępnym dla każdego. Wyjaśniamy dziecku: Ten zegar zamiast godzin pokazuje uczucia. Możecie pokazać, jak się czujecie w danej chwili, przesuwając wskazówkę zegara. Wtedy mamusia i tatuś (brat i siostra) będą wiedzieli więcej o waszym nastroju i być może będą potrafili wam pomóc. Kiedy dziecko używając zegara, pokaże swoje uczucia, postarajcie się to zauważyć, mówiąc głośno np.: Widzę, że jesteś teraz smutny. Chcesz się przytulić? To może wystarczyć, by poprawić humor dziecku, a jeśli nie, to w ramionach czułego rodzica będzie mu łatwiej powiedzieć, jaka jest przyczyna takiego stanu.
Ćwiczenie 2
Propozycja zabaw rozluźniających napięcie emocjonalne u dziecka:
ZABAWA KREDKAMI
Kredki nie służą tylko do malowania. Metoda Montessori pokazuje, jak wspaniale można je dodatkowo wykorzystać.
Kształty – wraz z dzieckiem z kredek układamy różne kształty.
Odrysowywanie kształtów – banalny pomysł prawda? A ile przy tym zabawy. Odrysowujemy dłonie i stopy /nie tylko swoje, mamy, taty, brata… itp.
Anna Glapska